Największe szczęście w świecie na końskiem leży grzbiecie.
Nie chodzi mi tu o pierwszy raz na końskim grzbiecie tylko o pierwszą jazdę. Ja na pierwszej jeździe jeździłam tylko i wyłącznie na lonży. Spadłam.
Ale potem z zawzięciem wsiadłam znowu i niechciałam żeby mi pomagano przy wsiadaniu. Jeździłam na pewnym kochanym ogierku, Dinarze. <3
A wy? Jaka była Wasza pierwsza jazda?
Offline